Kosmetyczne zbiory - pomadki do ust

Hej!
Nie było mnie w ostatnim tygodniu ale miałam zaplanowanych kilka wpisów, które publikowały się automatycznie. Chciałam dodać trochę więcej ale stwierdziłam, że nie ma sensu zasypywać Was postami. Ostatnie pięc dni spędziłam w upalnym i pięknym Rzymie! Wakacje były cudowne. Dużo zwiedzania, straszny ból stóp ale było warto! Będę chciała przygotowaś serię wpisów na temat tego, jak przygotować się do zwiedzania tego pieknego miasta. Tymczasem zapraszam Was na kolejny wpis z cyklu "Kosmetyczne zbiory". Dzisiaj poczytacie o oszałamiającej liczbie moich mazideł do ust!
Zapraszam :)


Jak widzicie mazideł tych posiadam zatrważającą liczbę trzech. Powiem szczerze, że jakoś nie specjalnie lubię malować usta. Wiem, że podkreśla to makijaż ale jestem nałogową obgryzaczką ustnych skórek i najzwyczajniej w świecie zjadam kolor zaraz po nałożeniu (no może trochę później).


Na pewno nie znalazłam jeszcze swojego ideału. W przeszłości lubowałam się w błyszczykach ale miałam przez to uczucie tłustej brody, która yła katastroficzna i nasilało się to właśnie po aplikacji błyszczyków. Dziś opiszę krótko to, co mam w swojej kosmetyczce.




Pomadka Pierre Rene Proffesional, no 13 Love Forever. Jest to najlepsza pomadka jaką mam. Dostałam ją od siostry, która stwierdziła że jednak kolor nie jest dla niej i nie będzie jej używać. Kolor to piękny, głęboki odcień czerwieni który na ustach wygląda fantastycznie. Niestety bardzo łatwo z nią przesadzić zyskując efekt wapirzycy po skończonym posiłku. Drugą jej wadą jest trwałość, która pozostawia wiele do życzenia. Pomadka utrzymuje się na ustach zaledwie parę godziny. Później zostają jej tylko resztki, które trzeba zetrzec bo wyglądają okropnie. Dla mało wymagających jest okey i raz na czas można jej używać ale nie polecam jej na dłuższe wyjścia. Chyba, że zabieramy ją ze sobą.




BeBeauty Matte Lipstic, kolor 01. Matowa pomadka do ust z Biedronki jest pierwszą, którą odważyłam się kupić. Szału nie ma ale jestem z niej bardzo zadowolona. Ładnie pachnie i nie czuć chemii co dla mnie jest wielkim plusem i ulgą przy oblizywaniu warg. Nie czuć tego ochydnego, chemicznego posmaku. Bardzo ładnie wygląda na ustach, trochę ciężko się rozprowadza i znośnie się utrzymuje. Ot, taka codzienna pomadka do pracy.



Pomadka z Inermarche, kolor 202 SHADE. Nie sądziłam, że teraz jeszcze produkuje się takie dziadostwo. Pamiętacie chemiczny posmak szminek naszych mam, które podkradałyśmy w dzieciństwie? Ta pomada właśnei taką chemią jedzie. A na dodatek kolor niby ładny, delikatny ale ciężko jest go na ustach zostawić. Ba! Na ręce ciężko a co dopiero na ustach.

12 komentarzy :

  1. kolory nawet ładne szkoda że średniaki :) ja w mojej kolekcji mam tylko dwie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wow ładne te mazidełka;) a i odważne niektóre|:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam, jakoś nie ciekawią mnie. Wolę te z GR :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, sama muszę się za jakąś rozejrzeć :) Może w końcu trafię na ideał :D

      Usuń
  4. Zdecydowanie wolę lekkie błyszczyki :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pogromcy skórek na ustach łączmy się xD jeśli nie lubisz zwykłych szminek bardzo fajną opcją są te w pisaku, nadają kolor ale taki półprzeźroczysty ... można powiedzieć, że to coś między pomadkami a błyszczykiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Rozejrze się zatem za taką w pisaczku :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. teraz i ja mam dwie :P wywaliłam wczoraj tą ostatnią bo zajmowała niepotrzebnie miejsce :)

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka